
Dobra informacja dla spłacających kredyty

Tak, jak tego oczekiwała większość ekonomistów, główna stawka oprocentowania w Narodowym Banku Polskim utrzymała się na rekordowo niskim poziomie i od marca 2015 r. wynosi 1,5%. Stopa depozytów to tylko 0, 5%, a stopa lombardowa (kredytowa) 2,5%. Te wartości obowiązują w bankach komercyjnych, które w NBP lokują wolne środki lub pożyczają od niego pieniądze. Ma to ścisły i bezpośredni związek z ofertą dla zwykłych klientów. Utrzymanie dotychczasowych poziomów stóp procentowych to znak, że raty kredytów raczej nie wzrosną.
Przy marży banku w wysokości 2, 5% odsetki w maju będą wynosiły 4,23- 4,31%. w zależności od stawki WIBOR (3-miesięczny lub 6-miesięczny). Podwyżka stóp przez RPP przykładowo o 0,25% spowodowałaby, że płacilibyśmy ok. 4,48- 4,56%. Przy zadłużeniu w wysokości 200 czy 300 tys. zł w kredycie mieszkaniowym ta różnica byłaby już silnie odczuwalna.
Stopy procentowe w Polsce spadają od listopada 2012 roku, czyli od 54 miesięcy. W tym czasie statystyczny kredytobiorca zaoszczędził na ratach łącznie ok. 8,8 tys. zł- wylicza Bartosz Turek, analityk Open Finance. Gdyby kredytobiorca te pieniądze gromadził, a nie przejadał, mógłby za nie spłacić dwunastą część kredytu, obniżając sobie w ten sposób ratę o ponad 8%. Skala oszczędności zapewne będzie jeszcze większa, jeśli RPP, zgodnie z zapowiedziami, nie podwyższy stóp procentowych przez kolejne kilkanaście miesięcy- wylicza Turek.
Przewodniczący RPP i szef NBP prof. Adam Glapiński wielokrotnie mówił, że jego zdaniem nie ma potrzeby zmieniania parametrów polityki pieniężnej. Wszystko wskazuje na to, że do końca tego roku stóp procentowych nie trzeba będzie zmieniać. Analizujemy wszystkie dane, ale wydaje się, że w tym roku taka podwyżka jest absolutnie nieprawdopodobna- mówił Glapiński tuż po kwietniowym posiedzeniu RPP.
Taka podwyżka mogłaby nastąpić w drugim kwartale 2018 roku- uważa Marcin Kiepas, ekspert walutowy. Według niego termin pierwszej podwyżki kosztu pieniądza jednak trochę przybliżają ostatnie bardzo dobre dane płynące z polskiej gospodarki. Mowa m.in. o PKB, który według wstępnych wyliczeń GUS wzrósł w pierwszym kwartale do 4% z 2,5% pod koniec 2016 r. Do tego trzeba dodać skok inflacji bazowej z 0,6 do 0,9% i wzrost średniego poziomu cen o 2% w skali roku.
Nie wszyscy analitycy są jednak aż takimi optymistami. Konrad Białas z Domu Maklerskiego TMS Brokers powiedział, że w drugiej połowie roku może nastąpić nasilenie pozytywnych ryzyk dla ścieżki inflacji, które wpłyną na zaostrzenie polityki RPP, a w efekcie przyniesie to pierwszą podwyżkę w listopadzie. Na razie przekaz rady pozostanie jednak neutralny. Na wyższym oprocentowanie w bankach czekają oszczędzający. Pod koniec 2012 r. średnie oprocentowanie lokat bankowych wynosiło 5%, a odsetki od środków na zwykłych rachunkach bieżących przekraczały 2%. Teraz, jeśli zamrozimy pieniądze nawet na rok możemy liczyć zaledwie na 1,5%. Nie wspominając o ROR-ach, które są oprocentowane na około 0,5%.
Interesujące jest to, że choć od przeszło dwóch lat stawki w RPP się nie zmieniają, to średnie oprocentowanie lokat w tym czasie ciągle minimalnie spada. Dwie główne przyczyny tej sytuacji wskazuje Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors. Po pierwsze, klienci banków nie bardzo interesują się kredytami, więc te nie mają motywacji do walki o nasze oszczędności. Jednocześnie pieniędzy w bankach dość szybko przybywa. W ciągu minionych 12 miesięcy kwota ulokowana w nich przez klientów indywidualnych wzrosła aż o 45 mld zł- zauważa Sadowski. Coraz więcej osób, zniechęconych tak niskim oprocentowaniem lokat, przeniosło oszczędności po prostu na rachunki osobiste. Dla banków jest to źródło darmowego pieniądza, bo takie konta przeważnie wcale nie są oprocentowane. Nie powinno więc nikogo dziwić, że bankowcy nie mają motywacji, żeby oferować atrakcyjne oprocentowanie na lokatach- tłumaczy ekspert.
Choć typowe oferty bankowe dla systematycznie oszczędzających są coraz mniej interesujące, a wręcz, coraz gorsze, to w dalszym ciągu są one najbardziej popularną formą lokowania wolnych środków Polaków. Ostatnie dane NBP wskazują, że w ten sposób trzymamy około 415 mld zł, a więc 56% wszystkich naszych oszczędności.
Przy marży banku w wysokości 2, 5% odsetki w maju będą wynosiły 4,23- 4,31%. w zależności od stawki WIBOR (3-miesięczny lub 6-miesięczny). Podwyżka stóp przez RPP przykładowo o 0,25% spowodowałaby, że płacilibyśmy ok. 4,48- 4,56%. Przy zadłużeniu w wysokości 200 czy 300 tys. zł w kredycie mieszkaniowym ta różnica byłaby już silnie odczuwalna.
Stopy procentowe w Polsce spadają od listopada 2012 roku, czyli od 54 miesięcy. W tym czasie statystyczny kredytobiorca zaoszczędził na ratach łącznie ok. 8,8 tys. zł- wylicza Bartosz Turek, analityk Open Finance. Gdyby kredytobiorca te pieniądze gromadził, a nie przejadał, mógłby za nie spłacić dwunastą część kredytu, obniżając sobie w ten sposób ratę o ponad 8%. Skala oszczędności zapewne będzie jeszcze większa, jeśli RPP, zgodnie z zapowiedziami, nie podwyższy stóp procentowych przez kolejne kilkanaście miesięcy- wylicza Turek.
Przewodniczący RPP i szef NBP prof. Adam Glapiński wielokrotnie mówił, że jego zdaniem nie ma potrzeby zmieniania parametrów polityki pieniężnej. Wszystko wskazuje na to, że do końca tego roku stóp procentowych nie trzeba będzie zmieniać. Analizujemy wszystkie dane, ale wydaje się, że w tym roku taka podwyżka jest absolutnie nieprawdopodobna- mówił Glapiński tuż po kwietniowym posiedzeniu RPP.
Taka podwyżka mogłaby nastąpić w drugim kwartale 2018 roku- uważa Marcin Kiepas, ekspert walutowy. Według niego termin pierwszej podwyżki kosztu pieniądza jednak trochę przybliżają ostatnie bardzo dobre dane płynące z polskiej gospodarki. Mowa m.in. o PKB, który według wstępnych wyliczeń GUS wzrósł w pierwszym kwartale do 4% z 2,5% pod koniec 2016 r. Do tego trzeba dodać skok inflacji bazowej z 0,6 do 0,9% i wzrost średniego poziomu cen o 2% w skali roku.
Nie wszyscy analitycy są jednak aż takimi optymistami. Konrad Białas z Domu Maklerskiego TMS Brokers powiedział, że w drugiej połowie roku może nastąpić nasilenie pozytywnych ryzyk dla ścieżki inflacji, które wpłyną na zaostrzenie polityki RPP, a w efekcie przyniesie to pierwszą podwyżkę w listopadzie. Na razie przekaz rady pozostanie jednak neutralny. Na wyższym oprocentowanie w bankach czekają oszczędzający. Pod koniec 2012 r. średnie oprocentowanie lokat bankowych wynosiło 5%, a odsetki od środków na zwykłych rachunkach bieżących przekraczały 2%. Teraz, jeśli zamrozimy pieniądze nawet na rok możemy liczyć zaledwie na 1,5%. Nie wspominając o ROR-ach, które są oprocentowane na około 0,5%.
Interesujące jest to, że choć od przeszło dwóch lat stawki w RPP się nie zmieniają, to średnie oprocentowanie lokat w tym czasie ciągle minimalnie spada. Dwie główne przyczyny tej sytuacji wskazuje Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors. Po pierwsze, klienci banków nie bardzo interesują się kredytami, więc te nie mają motywacji do walki o nasze oszczędności. Jednocześnie pieniędzy w bankach dość szybko przybywa. W ciągu minionych 12 miesięcy kwota ulokowana w nich przez klientów indywidualnych wzrosła aż o 45 mld zł- zauważa Sadowski. Coraz więcej osób, zniechęconych tak niskim oprocentowaniem lokat, przeniosło oszczędności po prostu na rachunki osobiste. Dla banków jest to źródło darmowego pieniądza, bo takie konta przeważnie wcale nie są oprocentowane. Nie powinno więc nikogo dziwić, że bankowcy nie mają motywacji, żeby oferować atrakcyjne oprocentowanie na lokatach- tłumaczy ekspert.
Choć typowe oferty bankowe dla systematycznie oszczędzających są coraz mniej interesujące, a wręcz, coraz gorsze, to w dalszym ciągu są one najbardziej popularną formą lokowania wolnych środków Polaków. Ostatnie dane NBP wskazują, że w ten sposób trzymamy około 415 mld zł, a więc 56% wszystkich naszych oszczędności.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj