Bezprawne wycinanie zdrowych, kilkuletnich choinek w lesie po to, żeby na kilkanaście dni ozdobić je bombkami i kolorowymi światełkami jest traktowaniem własności publicznej na zasadzie „wspólne znaczy moje”. Oprócz zwyczajnego skąpstwa, z powodu którego żal nam kilkudziesięciu złotych na choinkę, albo też zwyczajnego lenistwa, które nie pozwala nam pójść do handlarzy choinkami i poprosić ich o kilka gałązek jodły czy świerka, idziemy do lasu z siekierą.