Pierwszą ofiarą stanu wojennego a na pewno w Żaganiu był Andrzej Kubis który zginął w wieku 21 lat. 13 grudnia 1981 roku jechał on w kolumnie czołgów, która wyjechała o godz. 9.00 z jednostki w Żaganiu kierując się tylko w sobie znanym kierunku (prawdopodobnie Wrocławia). Czołg wpadł do rzeki Czernej dwóch z członków załogi uratowało się, niestety Andrzej Kubis utonął.
| Źródło: http://www.nto.pl/magazyn/reportaz/art/4136487,zabity-13-grudnia-andrzej-kubis-prawdopodobnie-jedyna-smiertelna-ofiara-stanu-wojennego-z-opolszczyzny,id,t.html
PIERWSZA ŚMIERTELNA OFIARA STANU WOJENNEGO ZWIĄZANA BYŁA Z ŻAGANIEM!
Z wypadkiem tym wiąże się wiele niejasności. Do rodziny zmarłego Andrzeja Kubisa, który pochodził z Opolszczyzny z miejscowości Złotniki 13 grudnia pod wieczór zastukał ZOMO -wiec z informacją, o śmierci brata. Należało pojechać do Żagania aby zidentyfikować i ściągnąć ciało zmarłego.
Henryk Kubis miał spore problemy z uzyskaniem przepustki, aby wyjechać poza powiat, w końcu mu się udało w Opolu. Po przyjeździe do Żagania Pan Henryk uzyskał strzępkowe informacje o śmierci brat. Dostał on dokument w którym napisano, że: - Wypadek był niezamierzony przez nikogo, nie można dopatrywać się naruszenia przepisów ze strony dowództwa i prowadzących kolumnę pojazdów. St. szer. Kubis, choć był mechanikiem-kierowcą, nie miał praktycznych umiejętności w prowadzeniu czołgu. Sprawę szybko umorzono.
Niejasności związanych z wypadkiem jest całkiem sporo. Dlaczego st. szer. Kubis kierował czołgiem i to w czołówce kolumny, choć rzekomo nie miał na niego uprawień? Dlaczego czołgi wjechały na most, który nie był gotowy na takie obciążenie? Ktoś przecież zawinił.
Jak mówi brat Pana Andrzeja, Henryk Kubis - Czyjeś błędne rozkazy kosztowały życie brata. Pan Henryk doszukiwał się sprawiedliwości w 1989 roku u prezydenta oraz MON. Jednak według MON sprawa była przedawniona, jeśli ktoś coś na ten temat wiedział to Naczelna Prokuratura Wojskowa, ta jednak miała na temat sprawy strzępkowe informacje, która rodzina już znała.
Z nieoficjalnych źródeł można dowiedzieć się, że Andrzej Kubis jako drugi w kolumnie jechał mostkiem przez Czerną, na mostku pojawił się nagle Fiat 125 p, aby uniknąć zderzenia oraz zmiażdżenia pojazdu, Andrzej Kubis skręcił na chodnik na mostku, który runął pod jego ciężarem. Jest to wina służby regulacji ruchu w wojsku, która do tego dopuściła.
Niejasności związanych z wypadkiem jest całkiem sporo. Dlaczego st. szer. Kubis kierował czołgiem i to w czołówce kolumny, choć rzekomo nie miał na niego uprawień? Dlaczego czołgi wjechały na most, który nie był gotowy na takie obciążenie? Ktoś przecież zawinił.
Jak mówi brat Pana Andrzeja, Henryk Kubis - Czyjeś błędne rozkazy kosztowały życie brata. Pan Henryk doszukiwał się sprawiedliwości w 1989 roku u prezydenta oraz MON. Jednak według MON sprawa była przedawniona, jeśli ktoś coś na ten temat wiedział to Naczelna Prokuratura Wojskowa, ta jednak miała na temat sprawy strzępkowe informacje, która rodzina już znała.
Z nieoficjalnych źródeł można dowiedzieć się, że Andrzej Kubis jako drugi w kolumnie jechał mostkiem przez Czerną, na mostku pojawił się nagle Fiat 125 p, aby uniknąć zderzenia oraz zmiażdżenia pojazdu, Andrzej Kubis skręcił na chodnik na mostku, który runął pod jego ciężarem. Jest to wina służby regulacji ruchu w wojsku, która do tego dopuściła.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj